Warszawskie życie w PRL

Wspomnienia

Written by:

Udostępnij:
RSS
Follow by Email
Facebook
Google+
http://www.3art.org/warszawskie-zycie-w-prl/
Twitter

Wspomnienia Pani Doni

Moje bardzo młode i młode lata mijały w PRL-lu. Jakie to były lata?

No cóż.. najpiękniejsze!

Każda młoda osoba jeśli jest i czuje się kochana, będzie szczęśliwa bez względu na to w jakich latach przyszło jej żyć.

Beztroskie i bezproblemowe dzieciństwo. Nie pamiętam kolejek do lekarzy, sklepów – może po prostu nie chorowałam , nie jadłam i chodziłam w byle czym? No właśnie … znaszałam ubrania po braciach ( jak byłam nieco starsza, to trochę się wstydziłam, gdy zapinałam jesionkę na męską stronę), gdyż nigdy się nie przelewało, ale było na wszystko – jedzenie, lekarstwa, naukę…

Mama była elegancką i zadbaną kobietę. Pamiętam, że często zabierała mnie do krawcowej , gdzie szyła sobie modne stroje prosto z żurnali.

Gdy kończyłam liceum dostałam od mamy futro z czarnych fok. Było stare i wytarte. Wiedziałam, że nigdy go nie założę. Obcięłam więc rękawy i zrobiłam z nich cholewki do butów zimowych. Byłam oryginalna, modna i bardzo zadowolona. Jak niewiele potrzeba do szczęścia…

Myślę, że brak telewizora, do 18-go roku życia , bardzo pomógł w organizacji wolnego czasu i w późniejszych życiowych wyborach .

Codzienne, rodzinne rozmowy, nauka i obowiązkowo książki (niekoniecznie obowiązkowe) oraz sport wypełniały czas.

Niedzielne wyjścia do kina czy teatru były czymś normalnym i naturalnym.

Podczas studiów doszły spotkania na prywatkach i w klubach studenckich.

Płyty i pocztówki z największymi przebojami Elvisa Presleya, Paula Anki, Neila Sedaki, Breakout, Niemena i SBB, można było kupić w sklepach muzycznych.

Cóż…do dziś pozostał sentyment do tradycyjnych urządzeń grających i brzmień sprzed lat. Chyba te nastroje przewidział autor słów „gdzie się podziały tamte prywatki niezapomniane, Elvis, Sedaka, Speedy Gonzales albo Diana….same przeboje Czerwonych Gitar, tak bardzo chciało się żyć…”

P.S. by wspomnienia nie były takie kolorowe, dodam czego najbardziej nie lubiłam – wszystkiego co było obowiązkowe i narzucane… miedzy innymi pochodów pierwszomajowych, uśmiechania się i machania chorągiewkami do „ważniaków”.

Drażniło mnie także niedzielne strojenie się do kościoła, nadęte, niezrozumiałe homilie i bezmyślne klepanie przeróżnych pacierzy i modlitw (często w martwym języku łacińskim).

Gdy dzieci przyszły na świat, nienawidziłam kartek, za które mogłam kupić czarne, niezdrowe kości i orzechowe czekolady z glistami…

Udostępnij:
RSS
Follow by Email
Facebook
Google+
http://www.3art.org/warszawskie-zycie-w-prl/
Twitter

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *